Troszkę się dziś powłóczyłam po
polach i łąkach. Co mnie zaczarowało więc dzisiaj?. Może nic
wielkiego, może kto inny przeszedł by obok, nie zauważając
nawet…otóż czarne bzy…O nich dziś opowiem.
Sambucus nigra – jak powiadają:,
dziki bez, bez czarny, bez biały, bzowina, hyćka, hyczka,holunder,
bez psi, gołębia pokrzywa.
Bez czarny, o czym świadczą
wykopaliska z epoki kamiennej, jest jedna z najstarszych roślin
leczniczych, z która wiąża się ( o tak jeszcze i dziś!) zabobony
i praktyki magiczne. W wierzeniach starożytnych Germanów patronka
bzu była bogini Holda ( albo pani Holle – opiekunka domowego
ogniska), stąd tez nazwa z niemiecka Holunder. U starych Prusaków
zabronione było ścinanie, a nawet zranienie krzewu „ świętego”
czarnego bzu, a kiedy przycięcie gałęzi stawało się niezbędne,
ojciec rodziny padał przed bzem na kolana i prosił krzew o
przebaczenie. Na wsiach kresowych istniał przesąd, ze wykarczowanie
hyczki to czyn świętokradczy i może sprowadzić rychłą śmierć.
Na wschodzie Polski długo utrzymywało się przeświadczenie, że
zły człowiek, który wykopuje krzak bzu będzie później cierpiał
na bolesne kurcze rąk i nóg. W wielu krajach europejskich nie wolno
było palić bzem w piecu, bo mogło to wywołać u całej rodziny
parch na głowie i na twarzy, a w najlepszym wypadku wrzody na
różnych częściach ciała.
Miejsce pod koroną bzu ma moc
magiczną, dlatego matki zanosiły tam nieuleczalnie chore dzieci,
wierząc ,że demony dopomogą w ich uzdrowieniu. Krzew jeżeli
zmarniał wiosna z niejasnej przyczyny, wróżył niechybnie suszę
na polach i w studni. W niektórych rejonach polski wieśniacy
jeszcze tuz przed wojną uchylali nakrycia głowy przechodząc obok
krzewu bzu. Od niepamiętnych czasów bez czarny, o czym wspomina
rzymski historyk Tacyt był używany w obrzędach związanych z
grzebaniem zmarłych. W średniowieczu i później czarnym bzem
otaczano kościółki i kaplice, ufając ,że oddala uderzenia
piorunów .Istniał tez przesąd, ze bzowina chroni konie przed
chorobami i dlatego masztalerze sadzili masowo zarówno bez czarny,
jak i podobny do niego, ale mniejszy bez hebd, obok zamków
rycerskich, gdzie przetrwał do dziś przy wielu ruinach.
Bez czarny występuje w całej Europie,
w Azji zachodniej i Ameryce Północnej. W Polsce rośnie dziko w
zaroślach, parkach, na skrajach lasów, leśnych zrębach,
przydrożach, przy ruinach i rumowiskach. Rozsiewają go ptaki, które
zjadają owoce, ale nie trawią nasion.
Na koniec przytoczę za Marią
Immacolata Macioti, wykładowcą na rzymskim Uniwersytecie Sapienza,
specjalistę od wierzeń religijnych i magiczno- sakralnych:
„Niemniej przeto jest faktem, ze
człowiek rozsądny trzyma swe dzieci z dala od bzu czarnego, może
się bowiem zdarzyć, iż nie jest to wcale krzak, lecz czarownica
pod postacią rośliny. A przecież dobrze wiadomo ,że czarownice
nie lubią, oj nie lubią jak się im przeszkadza. Dziecko śpiące w
kołysce zrobionej z drzewa czarnego bzu narażone jest co najmniej
na niemiłe uszczypnięcia i bolesne, granatowe siniaki. Gdyby
natomiast jakiś nieostrożny dorosły przypadkiem spalił szczapę
bzu, na domiar złego być może oderwaną od rośliny, mógłby
ryzykować poważnymi kłopotami: krótko mówiąc mógłby sobie do
domu ściągnąć diabła. Wówczas lepiej jest uprzejmie poprosić
drzewo, by zechciało odstąpić nieco własnego drewna; lepiej palic
gałęzie, co spadły same – gałęzie ofiarowane.”
I cóż…pospolity, każdy z nas go
pewnie spotyka…może tak przysiąść na chwilę i pomyśleć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz