czwartek, 11 sierpnia 2016

Pod kwitnącym czarnym bzem

Troszkę się dziś powłóczyłam po polach i łąkach. Co mnie zaczarowało więc dzisiaj?. Może nic wielkiego, może kto inny przeszedł by obok, nie zauważając nawet…otóż czarne bzy…O nich dziś opowiem.




 Sambucus nigra – jak powiadają:, dziki bez, bez czarny, bez biały, bzowina, hyćka, hyczka,holunder, bez psi, gołębia pokrzywa.
Bez czarny, o czym świadczą wykopaliska z epoki kamiennej, jest jedna z najstarszych roślin leczniczych, z która wiąża się ( o tak jeszcze i dziś!) zabobony i praktyki magiczne. W wierzeniach starożytnych Germanów patronka bzu była bogini Holda ( albo pani Holle – opiekunka domowego ogniska), stąd tez nazwa z niemiecka Holunder. U starych Prusaków zabronione było ścinanie, a nawet zranienie krzewu „ świętego” czarnego bzu, a kiedy przycięcie gałęzi stawało się niezbędne, ojciec rodziny padał przed bzem na kolana i prosił krzew o przebaczenie. Na wsiach kresowych istniał przesąd, ze wykarczowanie hyczki to czyn świętokradczy i może sprowadzić rychłą śmierć. 


Na wschodzie Polski długo utrzymywało się przeświadczenie, że zły człowiek, który wykopuje krzak bzu będzie później cierpiał na bolesne kurcze rąk i nóg. W wielu krajach europejskich nie wolno było palić bzem w piecu, bo mogło to wywołać u całej rodziny parch na głowie i na twarzy, a w najlepszym wypadku wrzody na różnych częściach ciała.

Miejsce pod koroną bzu ma moc magiczną, dlatego matki zanosiły tam nieuleczalnie chore dzieci, wierząc ,że demony dopomogą w ich uzdrowieniu. Krzew jeżeli zmarniał wiosna z niejasnej przyczyny, wróżył niechybnie suszę na polach i w studni. W niektórych rejonach polski wieśniacy jeszcze tuz przed wojną uchylali nakrycia głowy przechodząc obok krzewu bzu. Od niepamiętnych czasów bez czarny, o czym wspomina rzymski historyk Tacyt był używany w obrzędach związanych z grzebaniem zmarłych. W średniowieczu i później czarnym bzem otaczano kościółki i kaplice, ufając ,że oddala uderzenia piorunów .Istniał tez przesąd, ze bzowina chroni konie przed chorobami i dlatego masztalerze sadzili masowo zarówno bez czarny, jak i podobny do niego, ale mniejszy bez hebd, obok zamków rycerskich, gdzie przetrwał do dziś przy wielu ruinach.

Bez czarny występuje w całej Europie, w Azji zachodniej i Ameryce Północnej. W Polsce rośnie dziko w zaroślach, parkach, na skrajach lasów, leśnych zrębach, przydrożach, przy ruinach i rumowiskach. Rozsiewają go ptaki, które zjadają owoce, ale nie trawią nasion.

Na koniec przytoczę za Marią Immacolata Macioti, wykładowcą na rzymskim Uniwersytecie Sapienza, specjalistę od wierzeń religijnych i magiczno- sakralnych:
„Niemniej przeto jest faktem, ze człowiek rozsądny trzyma swe dzieci z dala od bzu czarnego, może się bowiem zdarzyć, iż nie jest to wcale krzak, lecz czarownica pod postacią rośliny. A przecież dobrze wiadomo ,że czarownice nie lubią, oj nie lubią jak się im przeszkadza. Dziecko śpiące w kołysce zrobionej z drzewa czarnego bzu narażone jest co najmniej na niemiłe uszczypnięcia i bolesne, granatowe siniaki. Gdyby natomiast jakiś nieostrożny dorosły przypadkiem spalił szczapę bzu, na domiar złego być może oderwaną od rośliny, mógłby ryzykować poważnymi kłopotami: krótko mówiąc mógłby sobie do domu ściągnąć diabła. Wówczas lepiej jest uprzejmie poprosić drzewo, by zechciało odstąpić nieco własnego drewna; lepiej palic gałęzie, co spadły same – gałęzie ofiarowane.”

I cóż…pospolity, każdy z nas go pewnie spotyka…może tak przysiąść na chwilę i pomyśleć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz